Staram się na bieżąco poszerzać moją wiedzę z dziedziny leczenia światłem, dlatego regularnie sprawdzam zasoby Internetu w poszukiwaniu informacji o tej terapii. Ostatnio natrafiłam na artykuł w znanej ogólnopolskiej gazecie codziennej ("Fakt"), traktujący o leczeniu światłem. Postanowiłam przytoczyć ten artykuł oraz opatrzyć go stosownymi komentarzami.
Choć obecnie w fototerapii wykorzystuje się najnowocześniejsze urządzenia, których skuteczność poparta jest licznymi badaniami naukowymi, leczenie światłem nie jest wcale wymysłem współczesnego człowieka.
Dobroczynny wpływ naturalnego światła na ludzki organizm dostrzegali już nasi przodkowie w zamierzchłych czasach. To oni w pogańskich czasach oddawali cześć słońcu, wierząc w jego niezwykłą moc. Co więcej, znana z wysokiego poziomu medycyna hinduska i egipska już w okresie starożytnym rewelacyjnie korzystała z leczniczych właściwości światła. (Wspominałam o tym także w innych postach zamieszczonych na moim blogu - http://wharmoniizeswiatlem.blogspot.com/2013/06/historia-leczenia-swiatem.html.) Fototerapia oraz związana z nią koloroterapia, dziedziny medycyny opierające się na dobroczynnym działaniu światła, mają więc długą i ciekawą historię. Jakie wydarzenia okazały się przełomem w dziejach „słonecznej medycyny” i w jaki sposób każdy z nas może dziś z nich korzystać?
Leczenie światłem i kolorami w starożytności
Proste, choć skuteczne – tak najprościej można określić metody stosowane w antycznej medycynie. Jak wynika z przekazów historycznych, wiedza naszych przodków na temat leczniczej mocy kolorów i światła słonecznego była ogromna. Jak wykorzystywano ją w praktyce? Najczęściej zalecano pobyt na słońcu oraz przyglądanie mu się przez określony czas. Swą specyfiką zachwyca do dziś medycyna hinduska. W jej przypadku najpierw chorego smarowano substancjami roślinnymi, a następnie wystawiano go na słońce. Taka prymitywna fotochemioterapia przynosiła bardzo dobre skutki. Bardziej zaawansowana była technika leczenia kolorami. Wiadomo, że w starożytnym Egipcie powstawały świątynie z kolorowymi salami, w których umieszczano pacjentów w zależności od ich dolegliwości. Również w starożytnych Chinach chętnie korzystano z odpowiednich kolorów wnętrz w leczeniu licznych schorzeń. I choć pierwsza praca na temat wpływu kolorów na psychikę i zdrowie człowieka powstała dopiero w początkach XIX wieku (jej autorem był Goethe – znany bardziej jako poeta), to starożytni medycy intuicyjnie wiedzieli, co dla człowieka najlepsze. (Również współcześnie wielu lekarzy zaleca spędzanie na słońcu min. pół godziny dziennie, ponieważ już taka ilość wystarcza do wytworzenia w organizmie minimalnej ilości witamin i mikroelementów niezbędnych człowiekowi do prawidłowego funkcjonowania.)
Od kąpieli słonecznych do nowoczesnego sprzętu
W XIX wieku pobyt na słońcu zalecano przede wszystkim osobom chorym na gruźlicę oraz borykającym się z problemami związanymi z reumatyzmem. Sam Chopin, na zalecenie lekarzy, odwiedził słoneczną Majorkę w pełni korzystając z jej korzystnego klimatu. Wyjazdy takie były dostępne tylko dla nielicznych, jednak postęp w medycynie i odkrycia dokonane w XIX stuleciu umożliwiły leczenie światłem bez konieczności odbywania dalekich podróży.
Przełomem w fototerapii były odkrycia, których dokonał Niels R. Finsen. Lauret Nagrody Nobla z 1903 roku już pod koniec XIX wieku założył w Kopenhadze Instytut Światłolecznictwa, w którym z powodzeniem leczył ludzkie ciała i dusze za pomocą wiązek światła.
Najsilniejsze zainteresowanie leczniczą mocą światła (zarówno tego białego, jak i kolorowego), nastąpiło w latach 80. XX wieku. W tym czasie zaczęto intensywniej badać wszelkie procesy fizyczne i psychiczne zachodzące w ludzkim organizmie pod wpływem światła. Odkryto, że można dzięki niemu leczyć liczne choroby o podłożu psychicznym, jak i dolegliwości związane z narządami ruchu. (O wynikach badań naukowców możecie także przeczytać w magazynie "Focus", nr 6/2013, artykuł pt. "Leczenie słońcem".)
Dziś fototerapia świetnie sprawdza się w leczeniu licznych schorzeń, a za pomocą medycznych urządzeń emitujących światło można wpłynąć niemal na wszystkie narządy wewnętrzne i pobudzić je do skuteczniejszej pracy. Co więcej: lampy emitujące lecznicze światło już dawno przestały być sprzętem zarezerwowanym tylko i wyłącznie dla specjalistycznych gabinetów. Znane ze swej skuteczności lampy BS-1 są tu doskonałym przykładem. Korzystają z nich i specjaliści, i indywidualni użytkownicy, którzy z leczniczego światła chcą korzystać we własnym domu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz